~ ~
Kolejny dzień szkoły minął bez większych przeszkód. Lekcje szybko mi przeminęły i nie dłużyły się. Wychodząc ze szkoły narzuciłam na głowę kaptur, ze względu na padający deszcz i szybkim krokiem zmierzyłam na przystanek. Wsiadłam do autobusu i zajęłam swoje ulubione miejsce. Zapatrzona w dudniący w szybę deszcz nie zdążyłam wysiąść na moim przystanku, a więc zmuszona byłam wysiąść dopiero na następnym. Zdenerwowana zaistniałą sytuacją ruszyłam przed siebie, aby szybciej dotrzeć do ciepłego, SUCHEGO domu. Przechodząc przez ulicę zauważyłam grupkę chłopaków grających w koszykówkę. Pośród nich wypatrzyłam Niall'a. Chciałam podejść bliżej, ale bałam się, więc przyśpieszyłam kroku i momentalnie znikłam za murem jakiegoś domu. Szybkim spacerem dotarłam do domu w dwadzieścia minut
. Pierwsze co zrobiłam po przyjściu do niego to natychmiastowe pozbycie się mokrych ubrań, a następnie wysuszenie ciała i włosów. Delikatnie je rozczesałam i zaplotłam z nich warkocza. Zaparzyłam sobie herbatę i zaczęłam przygotowywać prezentację na za tydzień. Po ukończeniu pierwszego etapu przebrałam się w dres i postanowiłam pobiegać trochę. Włożyłam więc słuchawki w uszy i ruszyłam prosto przed siebie. Nie jestem pewna ile biegałam, ale do domu dotarłam kiedy było już ciemno, więc bez wątpienia były to ponad dwie godziny. Wieczorem wzięłam gorącą kąpiel i położyłam się do łóżka...
Był to kolejny dzień, który odbiegał od mojej rutyny...W moim życiu pojawia się coś nowego...jakiś akcent kolorystyczny, który rujnuje wszystko...ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu...
~ Niall ~
Obudziłem się cały spocony. Miałem koszmar...Laura wyjeżdża i już nigdy nie wraca...
Mimo, iż dobrze wiedziałem, że mój sen nie był prawdą spieszyłem się do szkoły, aby upewnić się, że Laura nadal tutaj jest. Nie myliłem się. Siedziała jak zwykle na końcu klasy, ale w przeciwieństwie do poprzednich dni wpatrzona była w nauczycielkę a nie w to co dzieje się za oknem...Lubiłem się jej przyglądać. Miała taką subtelną urodę. Uwielbiałem jej wiecznie zarumienione policzki i uśmiech...Uśmiech, który sprawiał, że po całym ciele przechodziły mi ciarki a także fala ciepła. Ona była taka...idealna...jak gdyby była namalowana...
*
Całe miasto zasypane było przez biały puch. Stukałem rytmicznie w płytę chodnikową i rozgrzewałem sobie ręce. Wreszcie pojawiła się. Biegła w moją stronę opatulona w gruby, niebieski szal i czarny płaszcz. Kiedy znalazła się już przy mnie ciężko dyszała.
- Co chcesz? - zapytała i uśmiechnęła się.
- No wiesz...mogłaś biec szybciej... - zażartowałem, a ona natychmiast się zaczerwieniła.
- Biegnę tutaj jak debil, żebyś mógł mi coś powiedzieć, zapewne będzie to coś głupi... - nie zdążyła dokończyć, bo przytuliłem ją mocno do siebie. - Puść mnie. - uderzyła mnie pięścią w ramię.
- Nie puszczę Cie! - przytuliłem ją mocniej.
- No to Cię pobije! - usłyszałem i oddaliłem ją od siebie patrząc na nią z uśmiechem.
- Już uciekam złośnico. - rozczochrałem jej włosy.
- Masz trzy sekundy. - ogłosiła i poprawiła je.
- A teraz tak na serio...mam do Ciebie pytanie... - czułem, że się rumienie, więc schowałem twarz w kurtce. - Może zechciałabyś iść ze mną na bal zimowy? - przygryzłem wargę i zdałem sobie sprawę jakim idiotą jestem.
Dobrze wiedziałem, że pewnie milion innych chłopaków się jej o to zapytało, bo kocha się w niej cała szkoła...Miałem zamiar stuknąć się w czoło, ale zatrzymała mnie przed tym jej odpowiedź.
- Nie wiem...nigdy na takim nie byłam... - Laura straciła humor.
- Serio? No ale proszę... - podszedłem bliżej.
- Chyba wolę spędzić go sama... - obróciła się na pięcie i zrobiła kilka kroków.
- Proszę...ze mną? Jeżeli nie będzie Ci się podobać, to wrócimy... - złapałem ją za rękę i pierwszy raz jej nie odsunęła...
Wsunąłem swoje palce pomiędzy jej i próbowałem ogrzać jej drobną, zziębniętą dłoń.
- Obiecujesz? - popatrzyła mi prosto w oczy.
- Obiecuje. - zbliżyłem się do niej z zamiarem pocałowania jej, ale ona momentalnie odskoczyła i pobiegła do domu machając mi na pożegnanie.
Oddaliłem się więc od tego miejsca i skierowałem się do swojego domu. Nagle usłyszałem, że ktoś mnie woła. Odwróciłem się i ujrzałem przed sobą Laurę.
- Dziękuje, że zdecydowałeś się wyjść z czymś takim jak ja. - włożyła mi do ręki cukierka. - Stwierdziłam, że to będzie najlepszy dowód wdzięczności. - zaśmiała się.
- To chyba powinna być moja kwestia bo do Ciebie to nie pasuje. - odgarnąłem jej z twarzy opadający
kosmyk.
Laura uroczo się zarumieniła i pobiegła w stronę swojego domu, a ja w stronę swojego.
~ ~
- Niall, błagam chodź tutaj! - wrzasnęłam.
- Co się stał... - Niall przerwał widząc krew spływającą mi po ręce. - Jedziemy do szpitala! Gdzie masz telefon? - nerwowo przeszukiwał kieszeń, a ja starałam się zatamować krwotok.
Karetka pojawiła się w niecałe dwadzieścia minut później. Mimo, że Niall nie był nikim z rodziny pozwolono mu pojechać do szpitala wraz ze mną. Lekarz obejrzał dokładnie ranę, a potem pielęgniarka ją opatrzyła.
- Coś ty narobiła? - podszedł do mnie blondyn.
- Upadłam i rozbiłam szklankę, a odłamki wbiły mi się w ramię... - spuściłam
głowę.
- Dobra...chodźmy stąd... - uśmiechnął się do mnie.
Oboje zdecydowaliśmy się, aby wrócić do domu autobusem, bo na NIĄ oczywiście nie mogłam liczyć...Dlaczego ktoś zupełnie obcy musi się mną zajmować, mimo iż w domu, przed telewizorem siedzi moja MATKA? To okropnie przykre...kładąc się do łóżka wytarłam spływające po policzku łzy i próbowałam zasnąć...
Obudził mnie okropny ból. Zażyłam więc przepisane przed lekarza środki przeciwbólowe i położyłam się na kanapie w kuchni. Przypomniało mi się, jak razem z Tatą bawiłam się w tym samym miejscu, w którym teraz się znajduje. Wydawało mi się jakby tu był, jakby nie odszedł...zdałam sobie sprawę, że jest przy mnie przez cały czas...i to chyba on zesłał dla mnie anioła stróża - Niall'a. Myśląc o tym zasnęłam jak małe dziecko....
Super jak zawsze x Horanek_xo
OdpowiedzUsuńStrasznie urocze :) Niall się zakochał, się zakochaał, aw! Uwieelbiam to opowiadanie i czekałam na czwóreczkę :)
OdpowiedzUsuńZAJEBISTE. DAWAJ NEXTA A NIE PIERDOL <3
OdpowiedzUsuń