poniedziałek, 3 czerwca 2013

004

~ ~
   Założyłam sukienkę i ostatni raz przeglądnęłam się w lustrze. Niall czekał już na korytarzu, więc narzuciłam na siebie płaszczyk i zeszłam po schodach w dół, aby się z nim przywitać.
- Hej. - uśmiechnęłam się.
- Wyglądasz ślicznie. - spojrzał na mnie, a ja zarumieniłam się.
- Dziękuje...ale nie przesadzaj. - odpowiedziałam i schowałam się przed jego wzrokiem. - Pośpieszmy się. - poganiałam go.
   Wchodząc do szkoły ogłuszyła mnie głośna muzyka.
- Niall...nie wiem czy tam iść. - trochę się przestraszyłam.
- Nawet nie żartuj! Wyglądasz cudownie, a ja przyszedłem tu, aby z Tobą zatańczyć! - porwał mnie ku sali gimnastycznej. 
Blondyn poprosił mnie do tańca. Oboje wirowaliśmy po parkiecie, cały czas wpatrzona byłam w uśmiechniętego blondyna, który czuł się tu jak ryba w wodzie. Po kilkunastu minutach zrobiliśmy sobie przerwę, aby się czegoś napić. 
- Dziękuje, że mnie tutaj zabrałeś. - uśmiechnęłam się do niego i poprawiłam sobie sukienkę.
- Mówiłem, że będzie fajnie? - chwycił mnie za rękę i delikatnie ją pocałował. 
Spłonęłam rumieńcem.
- Dziękuje, za taniec. - ukłonił się.
- Ja również. - dygnęłam i zaśmiałam się.
- Mogę przerwać? - usłyszałam męski głos i obróciłam się.
Przed sobą zobaczyłam wysokiego chłopaka, którego jeszcze nigdy nie zauważyłam w szkole.
- Mógłbym prosić Cię na parkiet? - w jego policzkach pojawiły się dołeczki.
- Jasne, jeżeli...Niall? - popatrzyłam na niego, a on skinął głową na znak zgody.
   Chłopak miał na imię Alex. Zabawiał mnie rozmową przez kolejne kilka piosenek. Przez urywek sekundy moje spojrzenie natrafiło na Niego...Niall stał oparty o framugę drzwi i przyglądał się nam. Następnie obrócił się na pięcie i wyszedł na boisko. 
- Przepraszam Cię... - powiedziałam do Alex'a i pobiegłam w stronę blondyna.
Udało mi się go złapać na schodach.
- Idziesz już? - zdziwiłam się.
- Nie widzisz? - w jego głosie czułam wyrzut.
- Możesz na chwilę stanąć? - zwróciłam się do niego.
- Nie. - odparł opryskliwie.
- O co Ci do cholery chodzi, co? - krzyknęłam.
Blondyn zatrzymał się i popatrzył mi prosto w oczy.
- Powiesz mi? - dodałam.
- Kochałaś kiedyś kogoś? - zapytał nagle.
- Mmmm... - przytaknęłam i powoli rozpływałam się w jego oczach.
Poczułam w tedy ukłucie w sercu. Co się ze mną dzieje. Stoję wmurowana w ziemię i nie potrafię się poruszyć. Wpatrzona w niego słucham to co do mnie mówi. 
- A czy znasz to uczucie, kiedy boisz się temu komuś to powiedzieć? - ponownie się zapytał. 
Wtedy coś we mnie wybuchło. Byłam na niego wściekła. Kogo on kocha?! Jakim prawem! I nagle zdałam sobie z czegoś sprawę...tak Laura...kochasz go. Kochasz jego blond włosy, które ciągle znajdują się w wesołym nieładzie. Kochasz jego oczy, niebieskie jak głębia, w której się powoli zatapiałaś. Kochasz jego ciało, umięśnione, które walczy o Twoje bezpieczeństwo. Kochasz Jego całego...Pragnęłaś go...Pragnęłaś go dotknąć, ale jakiś ogromny hamulec...niczym cegła spada na ciebie za każdym razem, kiedy chcesz komuś okazać trochę ciepła.
   Niall zbliżył się do mnie i wtedy zobaczyłam w jego oczach łzy.
- Przepraszam za to co teraz zrobię...ale zrozum...kocham Cię. 
I wtedy poczułam jego delikatne usta, które subtelnie mnie całowały. Studiowałam na pamięć każdy wykonany jego ruch. Położył mi dłonie na biodrach i przyciągnął do siebie. Nie protestowałam. Moje ciało błagało o więcej. Pragnęłam aby ta chwila trwała na zawsze. Mogłabym wiecznie tutaj stać, nie zważając na sypiący śnieg, który lizał moją skórę. Każdą sekundę chciałam zapamiętać na zawsze i przedłużyć. 
- To dobrze, bo ja Ciebie też. - przytuliłam się do niego mocno. 
~ Niall ~
   Nie potrafiłem zasnąć. Przewracałem się z boku na bok, nie mogąc znaleźć sobie odpowiedniego miejsca. Około północy postanowiłem napić się czegoś i wziąć coś na sen. Skierowałem się wolnym krokiem do kuchni, aby wyjąć z szafki szklankę.
- Czego szukasz? - usłyszałem głos siostry.
- Wody. - powiedziałem ochrypłym głosem.
- Czemu nie śpisz? - zapytała.
- A czemu ty nie śpisz? - uśmiechnąłem się.
- Wracam z imprezy, nie widzisz? - pokazała mi swój strój.
- No tak...a ja...jak wspominasz swój pierwszy pocałunek? - zapytałem prosto z mostu.
- Beznadziejnie...wole sobie nie przypominać...a co? 
- Dziś pocałowałem najperfekcyjniejszą dziewczynę na świecie. - obróciłem się i poszedłem ponownie do pokoju. 
   

niedziela, 2 czerwca 2013

003

~ ~
   Kolejny dzień szkoły minął bez większych przeszkód. Lekcje szybko mi przeminęły i nie dłużyły się. Wychodząc ze szkoły narzuciłam na głowę kaptur, ze względu na padający deszcz i szybkim krokiem zmierzyłam na przystanek. Wsiadłam do autobusu i zajęłam swoje ulubione miejsce. Zapatrzona w dudniący w szybę deszcz nie zdążyłam wysiąść na moim przystanku, a więc zmuszona byłam wysiąść dopiero na następnym. Zdenerwowana zaistniałą sytuacją ruszyłam przed siebie, aby szybciej dotrzeć do ciepłego, SUCHEGO domu. Przechodząc przez ulicę zauważyłam grupkę chłopaków grających w koszykówkę. Pośród nich wypatrzyłam Niall'a. Chciałam podejść bliżej, ale bałam się, więc przyśpieszyłam kroku i momentalnie znikłam za murem jakiegoś domu. Szybkim spacerem dotarłam do domu w dwadzieścia minut
. Pierwsze co zrobiłam po przyjściu do niego to natychmiastowe pozbycie się mokrych ubrań, a następnie wysuszenie ciała i włosów. Delikatnie je rozczesałam i zaplotłam z nich warkocza. Zaparzyłam sobie herbatę i zaczęłam przygotowywać prezentację na za tydzień. Po ukończeniu pierwszego etapu przebrałam się w dres i postanowiłam pobiegać trochę. Włożyłam więc słuchawki w uszy i ruszyłam prosto przed siebie. Nie jestem pewna ile biegałam, ale do domu dotarłam kiedy było już ciemno, więc bez wątpienia były to ponad dwie godziny. Wieczorem wzięłam gorącą kąpiel i położyłam się do łóżka...
   Był to kolejny dzień, który odbiegał od mojej rutyny...W moim życiu pojawia się coś nowego...jakiś akcent kolorystyczny, który rujnuje wszystko...ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu...
~ Niall ~
   Obudziłem się cały spocony. Miałem koszmar...Laura wyjeżdża i już nigdy nie wraca...

   Mimo, iż dobrze wiedziałem, że mój sen nie był prawdą spieszyłem się do szkoły, aby upewnić się, że Laura nadal tutaj jest. Nie myliłem się. Siedziała jak zwykle na końcu klasy, ale w przeciwieństwie do poprzednich dni wpatrzona była w nauczycielkę a nie w to co dzieje się za oknem...Lubiłem się jej przyglądać. Miała taką subtelną urodę. Uwielbiałem jej wiecznie zarumienione policzki i uśmiech...Uśmiech, który sprawiał, że po całym ciele przechodziły mi ciarki a także fala ciepła. Ona była taka...idealna...jak gdyby była namalowana...
*
   Całe miasto zasypane było przez biały puch. Stukałem rytmicznie w płytę chodnikową i rozgrzewałem sobie ręce. Wreszcie pojawiła się. Biegła w moją stronę opatulona w gruby, niebieski szal i czarny płaszcz. Kiedy znalazła się już przy mnie ciężko dyszała. 
- Co chcesz? - zapytała i uśmiechnęła się.
- No wiesz...mogłaś biec szybciej... - zażartowałem, a ona natychmiast się zaczerwieniła.
- Biegnę tutaj jak debil, żebyś mógł mi coś powiedzieć, zapewne będzie to coś głupi... - nie zdążyła dokończyć, bo przytuliłem ją mocno do siebie. - Puść mnie. - uderzyła mnie pięścią w ramię.
- Nie puszczę Cie! - przytuliłem ją mocniej.
- No to Cię pobije! - usłyszałem i oddaliłem ją od siebie patrząc na nią z uśmiechem.
- Już uciekam złośnico. - rozczochrałem jej włosy.
- Masz trzy sekundy. - ogłosiła i poprawiła je.
- A teraz tak na serio...mam do Ciebie pytanie... - czułem, że się rumienie, więc schowałem twarz w kurtce. - Może zechciałabyś iść ze mną na bal zimowy? - przygryzłem wargę i zdałem sobie sprawę jakim idiotą jestem.
Dobrze wiedziałem, że pewnie milion innych chłopaków się jej o to zapytało, bo kocha się w niej cała szkoła...Miałem zamiar stuknąć się w czoło, ale zatrzymała mnie przed tym jej odpowiedź.
- Nie wiem...nigdy na takim nie byłam... - Laura straciła humor.
- Serio? No ale proszę... - podszedłem bliżej.
- Chyba wolę spędzić go sama... - obróciła się na pięcie i zrobiła kilka kroków.
- Proszę...ze mną? Jeżeli nie będzie Ci się podobać, to wrócimy... - złapałem ją za rękę i pierwszy raz jej nie odsunęła...
Wsunąłem swoje palce pomiędzy jej i próbowałem ogrzać jej drobną, zziębniętą dłoń.
- Obiecujesz? - popatrzyła mi prosto w oczy.
- Obiecuje. - zbliżyłem się do niej z zamiarem pocałowania jej, ale ona momentalnie odskoczyła i pobiegła do domu machając mi na pożegnanie.
   Oddaliłem się więc od tego miejsca i skierowałem się do swojego domu. Nagle usłyszałem, że ktoś mnie woła. Odwróciłem się i ujrzałem przed sobą Laurę.
- Dziękuje, że zdecydowałeś się wyjść z czymś takim jak ja. - włożyła mi do ręki cukierka. - Stwierdziłam, że to będzie najlepszy dowód wdzięczności. - zaśmiała się.
- To chyba powinna być moja kwestia bo do Ciebie to nie pasuje. - odgarnąłem jej z twarzy opadający
kosmyk.
Laura uroczo się zarumieniła i pobiegła w stronę swojego domu, a ja w stronę swojego. 
~ ~
   - Niall, błagam chodź tutaj! - wrzasnęłam.

- Co się stał... - Niall przerwał widząc krew spływającą mi po ręce. - Jedziemy do szpitala! Gdzie masz telefon? - nerwowo przeszukiwał kieszeń, a ja starałam się zatamować krwotok.
Karetka pojawiła się w niecałe dwadzieścia minut później. Mimo, że Niall nie był nikim z rodziny pozwolono mu pojechać do szpitala wraz ze mną. Lekarz obejrzał dokładnie ranę, a potem pielęgniarka ją opatrzyła.
   - Coś ty narobiła? - podszedł do mnie blondyn.
- Upadłam i rozbiłam szklankę, a odłamki wbiły mi się w ramię... - spuściłam
głowę.
- Dobra...chodźmy stąd... - uśmiechnął się do mnie.
Oboje zdecydowaliśmy się, aby wrócić do domu autobusem, bo na NIĄ oczywiście nie mogłam liczyć...Dlaczego ktoś zupełnie obcy musi się mną zajmować, mimo iż w domu, przed telewizorem siedzi moja MATKA? To okropnie przykre...kładąc się do łóżka wytarłam spływające po policzku łzy i próbowałam zasnąć...
   Obudził mnie okropny ból. Zażyłam więc przepisane przed lekarza środki przeciwbólowe i położyłam się na kanapie w kuchni. Przypomniało mi się, jak razem z Tatą bawiłam się w tym samym miejscu, w którym teraz się znajduje. Wydawało mi się jakby tu był, jakby nie odszedł...zdałam sobie sprawę, że jest przy mnie przez cały czas...i to chyba on zesłał dla mnie anioła stróża - Niall'a. Myśląc o tym zasnęłam jak małe dziecko....

sobota, 1 czerwca 2013

002

   ~ ~
   Tym razem obudziłam się pełna energii. Nie przeszkadzało mi nawet to, że matka była jeszcze w domu. Szybko się umyłam i umalowałam. Podchodząc do szafy, przykucnęłam i z jej kąta wyciągnęłam duże pudło. Nie miałam ochoty do niego zajrzeć od momentu śmierci Taty. Otworzyłam je i powoli wyciągałam z niego zawartość. Były to w większości kolorowe ubrania, które ustąpiły miejsca ciemnej i ponurej garderobie. Każdy t-shirt dokładnie obejrzałam i powiesiłam na wieszaku. Ten, który najbardziej mi się spodobał położyłam na półce z zamiarem założenie go na siebie. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Po posprzątaniu pokoju zbiegłam do kuchni. Zamierzałam coś upiec, ze względu na wizytę Niall'a. To On pomógł mi, kiedy wszyscy się ode mnie odwrócili, odwiedzał mnie w szpitalu, a nawet po wyjściu z niego, towarzyszył mi w trudnych chwilach. Chciałam mu za to podziękować...
  
 - Wejdź. - przywitałam go szczerym uśmiechem, który od pewnego czasu coraz częściej gościł na mojej twarzy.
- Proszę. - blondyn odwdzięczył się tym samym i wręczył mi czekoladę. - Na poprawienie humoru...ale widzę, że chyba to było zbędne. - zażartował.
- Upiekłam ciasto z truskawkami. Chcesz? - zaproponowałam.
- Jeszcze się pytasz...przyszedłem tutaj sobie pojeść! Nie wyjdę stąd dopóki nie opróżnię Ci lodówki. - zajął miejsce przy stole.
   Po zjedzeniu mojego tworu postanowiliśmy obejrzeć coś w telewizji. Niestety nic ciekawego nie mogliśmy znaleźć, więc przenieśliśmy się na laptopa. Wygodnie usadowiliśmy się na moim łóżku i zaangażowaniem wciągnęliśmy się w Poradnik pozytywnego myślenia
~ Niall ~
   Zapatrzony w Laurę podziwiałem ją w każdym ruchu. Była bardzo drobna, ledwo sięgała mi do brody. Poruszała się jak piórko, które właśnie porywał delikatny, letni wiatr. Stąpała delikatnie, cicho, jakby ktoś w pobliżu cały czas drzemał. Jej rysy twarzy były idealne. Miała lekko różowawe policzki i szafirowe oczy. Na jej twarz opadały ciemne, lekko pofalowane kosmyki włosów. Studiowałem jej sposób mówienia. Jej malinowe usta poruszały się w cudownym stylu, wydając z siebie melodyjny, cichy głos. 
   - Koniec. - powiedziała.
- To co teraz robimy? - zapytałem wpatrzony w jej oczy, w których powoli się topiłem.
- Przyniosę coś do picia. - Laura podniosła się z łóżka i wyszła z pokoju. 
Ja korzystając z okazji zacząłem przyglądać się jej pokojowi. Wszystko było jakby do siebie dopasowane. Błękitne ściany idealne współgrały z białą wykładziną i zasłonami. Kontrastem do nich były ciemne, masywne meble na których poukładane były miliony przedmiotów. W rogu stała półka z książkami wypełniona po brzegi. Sięgnąłem po leżące na jednym z albumów zdjęcia. Była na nich Laura. W ręku trzymała złoty medal przewieszony przez szyję.
- Zostaw to. - powiedziała i wyrwała mi je z ręki. - Powinieneś już iść.
- Przepraszam...nie chciałem. - było mi wstyd.
- Po prostu...idź. - przełknęła ślinę a oczy się jej zaszkliły.
- Przepraszam. Błagam wybacz mi. - chwyciłem jej dłoń, ale ona natychmiast ją odsunęła.
Przytuliłem ją, nie opierała się.
- Przepraszam. - szepnąłem jej do ucha, słysząc jej ciche łkanie. 

   Wracając do domu powoli wszystko do mnie docierało. Laura straciła ojca rok temu. Zginął w wypadku samochodowym, rozbijając się o drzewo. Jej matka była wtedy na delegacji za granicą. Nie zjawiła się na pogrzebie...I właśnie o to Laura ma do niej największy żal. Razem z tatą byli najlepszymi przyjaciółmi. To dzięki niemu pokochała gimnastykę, ale po jego śmierci zaprzestała treningi. Od śmierci taty, jej matka nie interesuje się nią. Zostawia jej pieniądze, kiedy czegoś chce...Tak właściwie to Laurze nie brakuje niczego...Gdyby chciała miałaby wszystko ze względu na zarobki matki...nie ma jednak tego najważniejszego...jej MIŁOŚCI. 
~ ~
   Dysząc wbiegłam na salę gimnastyczną. Zobaczyłam tam mojego trenera, pana Jack'a. Widząc mnie szeroko się uśmiechnął.
- Panie trenerze...gdybym mogła jeszcze...wrócić. - spojrzałam na niego.
- Dla Ciebie zawsze znajdzie się miejsce. 

   Czułam ogromne zmęczenie, ale nie mogłam się poddać. Dziś przyszłam na pierwszy trening od roku. Zobaczyłam tam jednak te same twarze. Twarze, które były mi bardzo bliskie. Wszystkie dziewczęta przywitały się ze mną serdecznie i przytuliły mnie. Trening zaczął się standardowym bieganiem wokół pobliskiego lasu. Trasa miała około czterech kilometrów. Mimo długiej przerwy dobiegłam do końca. Później przyszedł czas na rozciąganie, a dopiero potem na ćwiczenia. Byłam z siebie dumna, ponieważ dałam rade i naprawdę dobrze mi poszło, co stwierdził nawet sam trener. Podniosłam się na duchu...

   Deszcz stukał w szybę. Krople powoli spływały po grubym szkle...Zazwyczaj w takie dni wyciągałam żyletkę. Teraz tak nie jest. Wygodnie siedzę w fotelu zaczytana w kolejną magiczną opowieść. Myślami wędruje do innego świata...ale czy lepszego? Od dłuższego czasu jest mi dobrze, więc nie potrzebuje nic więcej. Teraz jest idealnie. Wibracje telefonu wyrywają mnie z transu. Dostałam sms'a od Niall'a.
Dobranoc, słodkich snów :)
Uśmiech pojawia się na mojej twarzy...znowu.A to wszystko dzięki niemu. Blondynowi, który wkroczył z brudnymi butami w moje życie i powoli je porządkuje wraz ze mną...
Kolorowych :)